Wzrasta liczba obcokrajowców pracujących w Polsce.

Ubiegły rok okazał się rekordowy pod względem liczby obcokrajowców pracujących w polskich firmach. Jak wynika z najnowszych danych Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej (MPiPS), od stycznia do końca listopada 2011 roku przedsiębiorcy zadeklarowali w powiatowych urzędach pracy chęć zatrudnienia 247 tys. pracowników zza wschodniej granicy na podstawie tzw. oświadczeń. Dla porównania w 2007 roku było ich zaledwie 27,3 tys.
Zdaniem ekspertów o tym, że obcokrajowcy, głównie Ukraińcy, chcą u nas pracować, zdecydowało kilka czynników. Podstawowy to potrzeby przedsiębiorców, którzy mają interes w tym, żeby zatrudnić tańszych od Polaków pracowników zza wschodniej granicy. Drugi, nie mniej ważny, to ułatwienia prawne. Procedura ich zatrudniania jest łatwa i tania. Obecnie cudzoziemcy stanowią 0,3 proc. liczby pracujących i zajmują się głównie zbieraniem jabłek i pracami w ogrodnictwie, o których nasi bezrobotni nawet nie chcą słyszeć.

Pewne prawo
Istotnym czynnikiem, który sprzyja zatrudnianiu obcokrajowców, jest też stabilizacja prawa. Od stycznia 2011 roku obowiązuje rozporządzenie, które zniosło limit ważności
zezwoleń wydawanych pracownikom z Ukrainy, Białorusi czy Mołdawii.
To spowodowało prawdziwy boom.
Niestety dziurawe prawo sprzyja nielegalnej pracy obcokrajowców. Państwowa Inspekcja Pracy (PIP) i Straż Graniczna nie mają obecnie instrumentów do monitorowania ich dalszych losów po przekroczeniu polskiej granicy. Między innymi dlatego, że firma nie musi ich ani urzędu pracy powiadamiać, czy cudzoziemiec podjął pracę zgodnie z oświadczeniem oraz czy w ogóle do niej nie przyjechał.
Już wkrótce jednak pracodawcy przestaną czuć się tak pewnie. Sejm pracuje nad projektem ustawy o sankcjach dla firm zatrudniających obcokrajowców bez prawa pobytu, czyli nielegalnie. Ci, którzy zdecydują się na takie działanie, muszą liczyć się z karami. Poczynając od trzech lat pozbawienia wolności, na rocznym zakazie brania udziału w przetargach publicznych kończąc. Przedsiębiorca nie zaliczy też do kosztów podatkowych wydatków na pensje i składki ubezpieczeniowe.
Takie nowe kary nie są naszym, ale unijnym pomysłem zawartym w tzw. dyrektywie Frattiniego, którą Polska wdrożyć.
W niewielkim stopniu na wzrost liczby pracujących cudzoziemców będzie także miała wpływ abolicja, która obowiązuje od początku stycznia 2012 roku. Na razie skorzystało z niej 2,3 tys. osób.
Zezwolenia od wojewody Oprócz oświadczeń polscy pracodawcy mogą powierzać pracę obcokrajowcom także na podstawie zezwoleń uzyskanych od wojewody. Pozwalają one na zatrudnianie ich nawet przez trzy lata. W pierwszej połowie 2011 roku takich zezwoleń było ponad 19 tys., czyli o 20 proc. więcej niż w 2010 roku.
Zezwolenia pełnią inną funkcję niż oświadczenia, skierowane są w większym stopniu do specjalistów wysokiej klasy i kadry kierowniczej
Wśród specjalistów najbardziej poszukiwani są inżynierowie, informatycy, handlowcy, eksperci od zarządzania zasobami ludzkimi i doradcy techniczni Z kolei zainteresowaniem firm produkcyjnych cieszą się wózkowi czy operatorzy maszyn. Natomiast sektor budowlany szuka cieśli i murarzy.
Eksperci są za dalszym otwieraniem naszego rynku dla cudzoziemców spoza UE. Należy rozważyć wydłużenie do dziewięciu miesięcy możliwości zatrudniania m.in. Ukraińców. Jej zdaniem rząd powinien też ustalać, jakich fachowców potrzebuje gospodarka, i umożliwiać przez pewien czas przyjazd każdemu, kto zechce pracować w Polsce.
Potrzebujemy stałego napływu nowych pracowników, bo starzejemy się jako społeczeństwo
Zdaniem rządu nie jest to jednak konieczne.
Do tej pory nie doczekaliśmy się żadnego długofalowego programu, który dotyczyłby migracji z i do Polski oraz związanych z tym problemów dla rynku pracy.
Rolą rządu jest tworzenie systemu zachęt dla cudzoziemców. Proste procedury zatrudnienia, możliwość skorzystania z przedszkoli, szkół, opieki medycznej czy złagodzenie wymogów dotyczących znajomości języka polskiego mogą zwiększyć liczbę wykwalifikowanych przybyszów ze Wschodu. Bez zachęt dla specjalistów Polska będzie rajem, ale tylko dla tych pracujących na czarno i wykonujących proste czynności.

Źródło -Rzeczpospolita