Ukrainiec wjeżdża i znika

Ukrainiec wjeżdża i znika

Żadna ze służb nie panuje nad tysiącami pracowników ze wschodu, którzy wjechali do naszego kraju
Pod Opolem inspektorzy pracy wykryli właśnie grupę pracowników z Ukrainy, którzy uprawiali sadzonki w jednym z gospodarstw. Mieli co prawda wizy uzyskane na podstawie oświadczeń o zamiarze powierzenia pracy cudzoziemcowi, ale te zostały wystawione przez innych przedsiębiorców z całego kraju. Miejscowy urząd pracy nic o nich nie wiedział.
Bezsilni urzędnicy
Urzędy pracy, które zbierają oświadczenia o zamiarze zatrudnienia osób z Ukrainy, Białorusi i Mołdawii, nie mają prawa ani do weryfikacji faktycznych potrzeb przedsiębiorcy, ani do kontroli, ile zgłoszonych osób naprawdę podjęło pracę.
- Co więcej, nie możemy nic zrobić, gdy pracodawca przyjdzie i oświadczy, że z jakiegoś powodu nie zatrudni cudzoziemców, którym wcześniej obiecał przyjęcie do pracy. Nawet kontaktowaliśmy się w urzędzie ze Strażą Graniczną, aby nie wpuszczała do Polski Ukraińców, dla których jednak nie ma pracy. Nikt jednak u nich takich zgłoszeń nie przyjmuje.
Gdyby istniał jakiś system informatyczny, to osoba, która nawet dostała już wizę uprawniającą do pracy, nie wjechałaby do naszego kraju, gdyby została w nim zamieszczona informacja, że nie ma możliwości jej zatrudnienia. Szczelna granica wschodnia i systemy Schengen powinny wyłapać takie osoby, jednak pracownik, dla którego nie ma obiecanej pracy, wjeżdża do naszego kraju i szuka zatrudnienia na własną rękę. Większość osób, które zostały ujawnione w gospodarstwie pod Opolem, mówiło, że nie było dla nich pracy w firmach, które wystawiły im oświadczenie. Oczywiście firma, która nie zatrudni ściągniętych cudzoziemców, nie ponosi z tego tytułu żadnych konsekwencji. Może nawet następnego dnia wystąpić do PUP o rejestrację oświadczeń dla kolejnych Ukraińców czy Białorusinów. żadna Instytucja nie może zmusić pracodawcy do przyjęcia zapotrzebowanego cudzoziemca, bo rejestrowany w urzędzie dokument nie Jest umową o pracę, lecz jedynie oświadczeniem potwierdzającym gotowość dania zajęcia osobie zza wschodniej granicy.

- Przecież może nagle wystąpić klęska nieurodzaju czy inne okoliczności, które sprawią, że pracy nie będzie. Mogą to być całkiem subiektywne powody i nie wyobrażam sobie, by urzędnik miał je weryfikować
Brakuje sankcji i klarownych przepisów
Teoretycznie osoba, która wjechała do pracy na tzw. oświadczenie, powinna pracować tylko u tego pracodawcy

który je zarejestrował w PUP. Jednak z wytycznych Ministerstwa Pracy wynika, że możliwa jest zmiana pracodawcy, jeżeli inna firma, która akurat ma dla cudzoziemców zajęcie, zarejestruje w swoim urzędzie pracy gotowość powierzenia im pracy. Ani przepisy, ani wytyczne nie precyzują, w jakim terminie powinien to zrobić. Nie ma też żadnych sankcji dla przedsiębiorcy, który bez zgłoszenia w UP przyjmie pracownika z wizą upoważniającą do pracy w innej firmie. W efekcie tych legislacyjnych braków wielu pratoWI1ik6wfrafla do Polski na podstawie oświadczeń wydawanych masowo przez firmy, które nigdy nie były zainteresowane zatrudnianiem. Zarabiają za to na wystawianiu takich "zaproszeń".

Źródło -Rzeczpospolita